Kilka ostatnich lat w świecie konsol zapisze się w historii elektronicznej rozrywki pod dwoma hasłami - połówki generacji (PlayStation 4 Pro, Xbox One X) i classic mini, czyli wypuszczaniem kompaktowych wersji starych konsol. Ta druga moda może nie zmienia rynku, ale wywołała sporo zamieszania. No bo jak to? Skok na kasę przecież!
Jeśli ktoś przekłada stare gry nad nowe, ma pełne pole do manewru jeżeli chodzi o przypominanie sobie klasyków. Może odwiedzić serwisy aukcyjne i nabyć oryginalne wersje starych sprzętów do grania, potem dokupić gry – kto wie, może zbierze w ten sposób kolekcję, wartą za kilkadziesiąt lat majątek. Sam cały czas zbieram się do zakupu Sega Saturn, czyli sprzętu o którym kiedyś marzyłem, a nigdy nie stanął pod moim telewizorem. Ostatecznie odbijam się od aukcji dochodząc do wniosku, że za takie pieniądze, chyba jednak nie do końca chcę spełniać dawne pragnienia, szczególnie że często rezygnuję z grania w stare produkcje ze względu na ich archaiczną grafikę czy mechanizmy sterowania.
Są też przecież emulatory czy nawet specjalne konsole milion w jednym, dzięki którym można ograć praktycznie każdą produkcję z praktycznie każdej starej platformy. To jednak nie są zbyt wygodne rozwiązania – nie można po prostu wejść do pierwszego lepszego marketu i nabyć SNES-a czy PSX-a. A nawet jakby były, to dochodzi kombinowanie z ekranem, przejściówkami – bo przecież nowe telewizory niespecjalnie lubią się ze starymi sprzętami. Kombajny potrafiące uruchomić przepastne zestawy starych produkcji również nie lądują na zwykłych półkach sklepowych i trzeba dołożyć pewnych starań by nabyć swój egzemplarz.
Nintendo wpadło więc na genialny w swej prostocie pomysł i najpierw wypuściło Nintendo Classic Mini, a później małego SNES-a. Żaden z tych sprzętów nie był idealny, nie każdemu pasowały wgrane do pamięci produkcje, ale urządzenia sprzedawały się naprawdę nieźle – ba, w naszym kraju pojawiły się nawet problemy z dostępnością, co podbijało ceny sprzętu. Jednak pomysł był genialny z dwóch powodów – pozwolił firmie ponownie zarobić na starych grach, a miłośnikom elektronicznej rozrywki dał małe zgrabne pudełka, które w banalnie prosty sposób podłącza się do nowych telewizorów. Przyznaję, że nie kupiłem żadnego z tych produktów, testowałem natomiast oba przez kilka tygodni – pożyczyłem i oddałem. Stare gry z Nintendo nie przyciągnęły mnie do ekranu na tak długo, jak się tego spodziewałem, nie czułem też tej samej frajdy co lata temu. Znam jednak wiele osób, które bawią się przy tych gadżetach regularnie i bardzo sobie chwalą zakup.
PlayStation pewnie pluje sobie w brodę, że nie wpadło na ten pomysł przed Nintendo, jednak kilka dni temu ogłosiło swoje własne urządzenie stworzone dokładnie tak samo – to PlayStation Classic, czyli PSX z 20. klasycznymi grami. Zasada działania będzie taka sama, łatwe podłączenie przez HDMI, mniejsze, kompaktowe pudełeczko przypominające starą konsolę i wgrane na sztywno gry bez możliwości rozbudowania biblioteki czy obsługi oryginalnych gier z płyt (karty pamięci również do niczego się nie przydadzą).
I ponownie opinie są podzielone, ponownie też utworzyły się dwa opozycyjne obozy. Dla jednych to super pomysł, dla drugich chamski skok na kasę. W przypadku PlayStation pojawia się jeszcze jeden aspekt – „ło, nie zrobili wstecznej kompatybilności jak Microsoft żeby teraz kosić na nas kasę, karygodne. 4theP(L)AYERS”. A jakoś nikt nie pamięta, że Nintendo zrobiło, w sumie podobnie jak PlayStation – bo też trzeba kupić jeszcze raz stare gry, co w obu przypadkach funkcjonuje już od dawna. Były gry z PSX na PSP/Vitę, można pograć na PS4 w niektóre produkcje z PS2.
Ostatnio Tomek zarzucił mi, że nie doceniam starań Microsoftu. Sęk w tym, że doceniam – uważam, że możliwość ogrania starych produkcji z Xboksa i Xboksa 360 na nowych konsolach to świetna opcja. Nie dla mnie, ale świetna. Część gier pojawiła się w ramach płatnego abonamentu sieciowego, część wystarczy pożyczyć od znajomych na płytach. Jest więc możliwość, ale jeśli nie macie jakiejś produkcji z X360, to i tak trzeba ją kupić, więc nie, poza abonamentem nie ma tu tak naprawdę nic za darmo. Szkoda, że wiele osób o tym zapomina. Zapomina też o tym, że pierwsze PS3 były wstecznie kompatybilne z PS2, no bo kto by pamiętał. Jednak podsumowując – wsteczna kompatybilność jest lepsza niż jej brak i co do tego nie ma żadnych wątpliwości. Trzeba jednak pamiętać, że Microsoft robi już wszystko żeby próbować dogonić popularnością PlayStation i to jest ich główny cel, nie chodzi wcale o „robienie graczom dobrze”. Bo tak naprawdę jak ktoś chce grać w stare tytuły, to niech weźmie PC i po prostu je uruchomi, tam praktycznie wszystko działa – a jak coś nie działa, to jest GOG. Ale GOG nie daje gier za darmo, trzeba je ponownie kupić, – skok na kasę, 4theP(l)AYERS!
Nigdy nie ukrywałem, że darzę pierwsze PlayStation ogromnym sentymentem i na 90% kupię własny egzemplarz PlayStation Classic. I to będzie tak naprawdę jedyny powód, wspomnienia są bowiem lepsze/silniejsze/ciekawsze niż w przypadku dwóch wspomnianych wyżej konsol Nintendo. Żeby było zabawniej – odbiłem się od klasyków w Nintendo Switch Online, tymczasem emulowane Final Fantasy VII kupiłem dwa razy – na Vicie i PS4, w obu przypadkach spędziłem z tą produkcją kilkadziesiąt godzin. I siądę do niej jeszcze raz, więc w moim przypadku wszystko rozchodzi się o bibliotekę gier. Kompletnej listy PlayStation jeszcze nie zdradziło i marzy mi się na przykład Soul Edge, ale już tych kilka ujawnionych gier rozpaliło chęć zakupu. Kiedy już Nintendo zdecyduje się na kompaktową wersję N64, też ją kupię – dla jednej gry, Super Mario 64. Do tego gdyby pojawiło się tam The Legend of Zelda: Ocarina of Time i Perfect Dark, byłbym zachwycony. Więc tak, nie chodzi o sam sprzęt, a o gry.
No, ale dobrze – czy to tylko skok na kasę? Jakiekolwiek odświeżenie jakiejkolwiek gry czy platformy to skok na kasę. Inaczej sprzedawania tego samego jeszcze raz nazwać nie można. W przypadku kompaktowych wersji starych konsol to jednak również budowanie świadomości marki. Zobaczcie – wiele osób kupiło Nintendo Switch, a nie miało wcześniej poprzednich konsol Wielkiego N. To samo z PlayStation 4 – Sony samo informowało o tym, że dla wielu graczy PS4 to pierwsza konsola marki i chciałoby przedstawić im również starsze produkcje. Oczywiście cały czas chodzi o pieniądze. Ale zdradzę Wam coś, na rynku gier zawsze chodzi o pieniądze. Nowe sprzęty do grania tworzone są po to, aby zarabiać – najpierw zarabia się na jego sprzedaży, a potem na grach. Jak czujecie się z tą świadomością? Cieszę się, że otworzyłem Wam oczy.
Czytam więc te wszystkie komentarze, jakie to PlayStation złe, jak okrada graczy z tego, co im się należy. Nikt tu nikogo nie okrada, nikt nie przystawia Wam do głowy pistoletu i nie każe kupować kompaktowego PSX-a. W obliczu tych wszystkich świetnych gier wydawanych co miesiąc, kłócenie się o wsteczną kompatybilność lub jej brak jest zwyczajnie śmieszne. A skoro PlayStation takie złe, to przecież nic nie stoi na przeszkodzie żeby kupić Xboksa i grać w stare tytuły z poprzednich konsol Microsoftu.